Odwiedzając bliższych lub dalszych znajomych, siadamy wspólnie przy stole, spożywamy wspólny posiłek, widzimy jednak, że rozmowa jakoś się nie klei, a gospodarze nie zauważają siebie nawzajem. Początkowo myślimy, że być może pokłócili się, może są zmęczeni. Przecież mają pieniądze, pięknie urządzone mieszkanie, wakacje spędzają w egzotycznych kurortach. Pan domu wyposażył mieszkanie w najnowsze nowinki techniczne, dzieci uczęszczają do najlepszych szkół.. Podczas wizyty dochodzi do nas, że źle czujemy się w tym mieszkaniu. Po jakimś czasie okazuje się, że każdy z członków rodziny najlepiej czuje się we własnym towarzystwie, nie ma zwyczajów wspólnych obiadów, rozmów przy kolacji, rodzinnych żartów. Mieszkanie ma wprawdzie swoich domowników, ale bardziej lokatorów niż właścicieli. Każdy ucieka do swojego kąta, a rozmowy sprowadzają się do niezbędnego minimum. To mieszkanie nie ma po prostu duszy. Nie ma ciepła rodzinnego, nie ma szczęścia, pomimo widocznego bogactwa. Mieszkanie jest sterylnie wysprzątane, uporządkowane. Rodzina, która w nim mieszka jest sobie obca. Przenosi się to na atmosferę domową, a mieszkanie wygląda jakby ludzie mieszkający w nim, wynajęli je tylko na jakiś czas. Jak to się ma do mieszkań, które może są mniej zadbane, są mniejsze, z jakimiś może zakurzonymi zakamarkami, ale wchodząc do nich czujemy się jak u siebie. Widać, samo mieszkanie nie wystarczy aby rodzinie dać szczęście.